Czemu chcę poruszyć ten temat? Przy okazji zrobienia sesji walentynkowej wrzuciłam kilka zdjęć na stronę krągłości.pl. Ich facebookowy profil co jakiś czas udostępnia zdjęcia, które wrzucane są na stronę. Tak samo stało się również z moim zdjęciem. No i się zaczęło! Wielka wojna w komentarzach: "nie promujcie otyłości" - takie było główne hasło tej internetowej "gównoburzy" :D Tylko teraz pytanie. Gdzie ja promuję otyłość jako zjawisko? Czy ja kogoś namawiam do tycia? Nie sądzę. Ktoś tutaj myli pojęcia. Bo zaakceptowanie siebie w dużym rozmiarze i korzystanie z życia nie równa się promowaniu danego stylu życia. Większość zwykłych ludzi myśli, że jak ktoś waży więcej niż powinno się ważyć, to nic ze sobą nie robi tylko na śniadanie je McDonalda, na obiad KFC, a na kolację zamawia 60cm pizzę, a to wszystko przez cały dzień popija colą light :D Nic bardziej mylnego. Owszem są pewnie takie osoby, ale są też tacy, którzy chorują i mówiąc brzydko ni chuja nie mają na to wpływu. W pewnym przypadku tak też jest ze mną. Ja zawsze byłam pultaśnym dzieckiem. A to mi pierwszej zaczęły cycki rosnąć i musiałam nosić stanik, a to w liceum byłam najpotężniejszą dziewczyną w klasie. Potem zaczęły się studia i pierwsza praca - zapierdziel po kilka godzin na nogach i brak domowych obiadków spowodował, że schudłam parę kilo :D Po paru miesiącach jednak zaczęłam tyć. Stałam się strasznie ospała, nic mi się nie chciało, zero motywacji, przerzedziły mi się włosy i pogorszyła się kondycja skóry. Mama mówiła: "idź zrób wyniki". No i zrobiłam. Diagnoza? Niedoczynność tarczycy. W dwa lata + 20kg. Teraz waga stoi w miejscu. Czy jem ryż, czy frytki cały czas tak samo. Oczywiście można mówić "idź zapieprzaj na siłownię to zgubisz te 20kg" Pewnie jest w tym trochę racji, ale uwierzcie mi, że mając taki biust ciężko jest ćwiczyć. Próbowałam no i niestety nie dałam rady. Nie dość, że duże piersi przeszkadzają Ci we wszystkich ćwiczeniach, powodują, że czujesz się skrępowana, gdy robisz rozgrzewkę i zamiast skupiać się na ćwiczeniach Ty skupiasz się na tym żeby trzymać cycki, by nie wybić sobie nimi zębów i wtedy masz wrażenie, że wszyscy patrzą się na Ciebie jak na jakieś ufo. To jednak nie dla mnie. Może czytając to pomyślisz sobie, że się tłumaczę, że jestem leniwa i tylko szukam sobie wymówki. NIE. Ja mówię po prostu jak jest. Pewnie gdybym miała własnego, prywatnego trenera to może poszłoby mi łatwiej. Ale niestety nie jestem gwiazdą telewizji i nie stać mnie, by płacić komuś tyle pieniędzy ile nawet miesięcznie nie zarabiam :D
środa, 24 lutego 2016
zawsze bądź sobą!
Długo zbierałam się żeby napisać ten post, o którym wspominałam parę dni temu na facebookowym fanpage. A to nie było weny, a to czasu, no ale dzisiaj udało mi się wstać wcześniej i zebrać myśli, mimo tego, że siedzę jeszcze w łóżku :D Dzisiejszy post będzie dotyczył tego jak to jest być grubym w świecie, gdzie musisz być idealna. Jak sobie radzić z hejtami i jak zaakceptować siebie tak do końca.
Czemu chcę poruszyć ten temat? Przy okazji zrobienia sesji walentynkowej wrzuciłam kilka zdjęć na stronę krągłości.pl. Ich facebookowy profil co jakiś czas udostępnia zdjęcia, które wrzucane są na stronę. Tak samo stało się również z moim zdjęciem. No i się zaczęło! Wielka wojna w komentarzach: "nie promujcie otyłości" - takie było główne hasło tej internetowej "gównoburzy" :D Tylko teraz pytanie. Gdzie ja promuję otyłość jako zjawisko? Czy ja kogoś namawiam do tycia? Nie sądzę. Ktoś tutaj myli pojęcia. Bo zaakceptowanie siebie w dużym rozmiarze i korzystanie z życia nie równa się promowaniu danego stylu życia. Większość zwykłych ludzi myśli, że jak ktoś waży więcej niż powinno się ważyć, to nic ze sobą nie robi tylko na śniadanie je McDonalda, na obiad KFC, a na kolację zamawia 60cm pizzę, a to wszystko przez cały dzień popija colą light :D Nic bardziej mylnego. Owszem są pewnie takie osoby, ale są też tacy, którzy chorują i mówiąc brzydko ni chuja nie mają na to wpływu. W pewnym przypadku tak też jest ze mną. Ja zawsze byłam pultaśnym dzieckiem. A to mi pierwszej zaczęły cycki rosnąć i musiałam nosić stanik, a to w liceum byłam najpotężniejszą dziewczyną w klasie. Potem zaczęły się studia i pierwsza praca - zapierdziel po kilka godzin na nogach i brak domowych obiadków spowodował, że schudłam parę kilo :D Po paru miesiącach jednak zaczęłam tyć. Stałam się strasznie ospała, nic mi się nie chciało, zero motywacji, przerzedziły mi się włosy i pogorszyła się kondycja skóry. Mama mówiła: "idź zrób wyniki". No i zrobiłam. Diagnoza? Niedoczynność tarczycy. W dwa lata + 20kg. Teraz waga stoi w miejscu. Czy jem ryż, czy frytki cały czas tak samo. Oczywiście można mówić "idź zapieprzaj na siłownię to zgubisz te 20kg" Pewnie jest w tym trochę racji, ale uwierzcie mi, że mając taki biust ciężko jest ćwiczyć. Próbowałam no i niestety nie dałam rady. Nie dość, że duże piersi przeszkadzają Ci we wszystkich ćwiczeniach, powodują, że czujesz się skrępowana, gdy robisz rozgrzewkę i zamiast skupiać się na ćwiczeniach Ty skupiasz się na tym żeby trzymać cycki, by nie wybić sobie nimi zębów i wtedy masz wrażenie, że wszyscy patrzą się na Ciebie jak na jakieś ufo. To jednak nie dla mnie. Może czytając to pomyślisz sobie, że się tłumaczę, że jestem leniwa i tylko szukam sobie wymówki. NIE. Ja mówię po prostu jak jest. Pewnie gdybym miała własnego, prywatnego trenera to może poszłoby mi łatwiej. Ale niestety nie jestem gwiazdą telewizji i nie stać mnie, by płacić komuś tyle pieniędzy ile nawet miesięcznie nie zarabiam :D
Patrzę na swoje ciało. Widzę siebie w lustrze i mam świadomość tego jak wyglądam. To, że ktoś mi powie, że jestem gruba to nie robi to na mnie wrażenia. Ja to wiem. Chociaż wolę określenie "plus size" - jest jakieś takie ciepłe? Kojarzy mi się z puchatym kocykiem :D Jedyne czego nie będę tolerować, to gdy ktoś mówi mi, że jestem gruba w bardzo prostackim, rynsztokowym stylu typu "ty spasiona świnio". Nauczyłam się już, że ile ludzi tyle opinii i cytując tutaj ukochaną Dorotę Wellman powiem, że ja nie jestem zupą pomidorową by mnie wszyscy lubili :D Ciekawe jest to, że wszyscy hejtują i wymądrzają się pod danym linkiem/zdjęciem, a NIKT nie napiszę mi tego prywatnie, na moją skrzynkę, podpisując się swoim imieniem :D Zawsze dostaję tam tylko te miłe wiadomości, za które serdecznie dziękuję! Czasem lubię wejść sobie w polemikę właśnie z takimi hejterami, napinaczami z internetu :D Śmieszy mnie to jak bardzo fascynuje ich osoba obcej laski z internetu :) Niektórzy mówią, że swoją popularność powinno mierzyć się w ilości hejtu, którą otrzymujesz hahaha :D
Aaaa wracając jeszcze do tematu mojego ciała i tego, że wiem jak wygląda. Mam normalne ręce, mam całkiem fajne nogi, mam duży biust, który lubię bądź nie lubię w zależności od humoru i sytuacji, Mam duży brzuch. Tak to on jest moim największym kompleksem. Wszystko idzie mi w niego. Jestem typowym jabłkiem z otyłością brzuszną. Zdaję sobie z tego sprawę. Dobrze chowam go również pod ubraniami. Och dzięki Ci boże za fajne ubrania, które mogą pewne rzeczy schować! :D Teraz możecie sobie myśleć, że mówię banalne rzeczy, ale AKCEPTUJĘ SIEBIE. Akceptuję to, że wyglądam tak a nie inaczej. Cieszę się, że nic mnie nie ogranicza. Mam dwie ręce i dwie nogi. Cieszę się, że nie choruję na nic poważnego. Akceptuję mój charakter, akceptuję to, że lubię spędzać czas w swoim gronie. Akceptuję swoje zalety i wady, bo nie jestem idealna. Cieszę się, że są wokół mnie, którzy akceptują mnie taką jaka jestem, Cieszę się również z tego, że spełniam swoje marzenia, podróżuję, odwiedziłam USA co było chyba najlepszą przygodą jaka przytrafiła mi się w życiu. Może inni by chcieli, żeby potężne dziewczyny zamykały się w domu, zamykały się na ludzi i w ogóle nie pojawiały się w miejscach publicznych czy nie wrzucały swoich zdjęć na swoje blogi/profile. Ja dążę do tego żeby tak nie było. Jesteśmy normalnymi kobietami i możemy robić to co chcemy, czy to komuś odpowiada czy nie. Oczywiście do czasu, gdy nie robimy nikomu krzywdy. W dzisiejszych czasach trzeba mieć swój rozum i swój punkt patrzenia na świat. Nie warto dać się manipulować mediom i tej całej nagonce JAKA MUSISZ BYĆ. To ty decydujesz jaka CHCESZ BYĆ. Nic nie musisz :)
W sumie to cieszę się, że swoją osobą jestem w jakiś sposób charakterystyczna. Gdyby nie to, to np. nie zapraszaliby mnie do telewizji :D Dlatego właśnie chciałam Wam powiedzieć byście 5 marca - sobota włączyli TVN Style o godzinie 17.20 i obejrzeli 'Stylowy magazyn' z moim udziałem :D Mam nadzieję, że fajnie wyszło :D Przesyłam Wam gigantyczny uśmiech i życzę wspaniałego tygodnia. MUAAAH!
Czemu chcę poruszyć ten temat? Przy okazji zrobienia sesji walentynkowej wrzuciłam kilka zdjęć na stronę krągłości.pl. Ich facebookowy profil co jakiś czas udostępnia zdjęcia, które wrzucane są na stronę. Tak samo stało się również z moim zdjęciem. No i się zaczęło! Wielka wojna w komentarzach: "nie promujcie otyłości" - takie było główne hasło tej internetowej "gównoburzy" :D Tylko teraz pytanie. Gdzie ja promuję otyłość jako zjawisko? Czy ja kogoś namawiam do tycia? Nie sądzę. Ktoś tutaj myli pojęcia. Bo zaakceptowanie siebie w dużym rozmiarze i korzystanie z życia nie równa się promowaniu danego stylu życia. Większość zwykłych ludzi myśli, że jak ktoś waży więcej niż powinno się ważyć, to nic ze sobą nie robi tylko na śniadanie je McDonalda, na obiad KFC, a na kolację zamawia 60cm pizzę, a to wszystko przez cały dzień popija colą light :D Nic bardziej mylnego. Owszem są pewnie takie osoby, ale są też tacy, którzy chorują i mówiąc brzydko ni chuja nie mają na to wpływu. W pewnym przypadku tak też jest ze mną. Ja zawsze byłam pultaśnym dzieckiem. A to mi pierwszej zaczęły cycki rosnąć i musiałam nosić stanik, a to w liceum byłam najpotężniejszą dziewczyną w klasie. Potem zaczęły się studia i pierwsza praca - zapierdziel po kilka godzin na nogach i brak domowych obiadków spowodował, że schudłam parę kilo :D Po paru miesiącach jednak zaczęłam tyć. Stałam się strasznie ospała, nic mi się nie chciało, zero motywacji, przerzedziły mi się włosy i pogorszyła się kondycja skóry. Mama mówiła: "idź zrób wyniki". No i zrobiłam. Diagnoza? Niedoczynność tarczycy. W dwa lata + 20kg. Teraz waga stoi w miejscu. Czy jem ryż, czy frytki cały czas tak samo. Oczywiście można mówić "idź zapieprzaj na siłownię to zgubisz te 20kg" Pewnie jest w tym trochę racji, ale uwierzcie mi, że mając taki biust ciężko jest ćwiczyć. Próbowałam no i niestety nie dałam rady. Nie dość, że duże piersi przeszkadzają Ci we wszystkich ćwiczeniach, powodują, że czujesz się skrępowana, gdy robisz rozgrzewkę i zamiast skupiać się na ćwiczeniach Ty skupiasz się na tym żeby trzymać cycki, by nie wybić sobie nimi zębów i wtedy masz wrażenie, że wszyscy patrzą się na Ciebie jak na jakieś ufo. To jednak nie dla mnie. Może czytając to pomyślisz sobie, że się tłumaczę, że jestem leniwa i tylko szukam sobie wymówki. NIE. Ja mówię po prostu jak jest. Pewnie gdybym miała własnego, prywatnego trenera to może poszłoby mi łatwiej. Ale niestety nie jestem gwiazdą telewizji i nie stać mnie, by płacić komuś tyle pieniędzy ile nawet miesięcznie nie zarabiam :D
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńpodziwiam odwagę, szczerość i Twoją energię!
OdpowiedzUsuńOoo Ada :) Dziękuję i pozdrawiam serdecznie! :*
UsuńOlu - SUPER POSTAWA! Super post! I w ogóle, i w szczególe... Bardzo dobrze znam ten ból, kiedy to jakby się nawet bardzo chciało, to schudnąć się po prostu nie da! Ja też ze względów zdrowotnych nie mogłam schudnąć. Spora dawka ruchu i dieta (5 małych posiłkó dziennie) powodowała wręcz moje tycie... Diagnoza: insulinooporność. Zarówno ruch, jak i częste posiłki dla mnie miały skutek odwrotny. Od miesiąca się leczę i liczę, że wreszcie waga zacznie się wreszcie zmniejszać. Ale co by nie było - pomimo moich 115kg czuję się super i akceptuję siebie taką, jaka jestem :)
OdpowiedzUsuńW takim właśnie przypadku po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że każdy organizm jest inny i inaczej reaguje na pewne rzeczy. Cieszę się, że również siebie akceptujesz i żyjesz w zgodzie ze sobą! :) Pozdrawiam!
UsuńPozytywny tekst! Szkoda, że taki krótki!
OdpowiedzUsuńTak trzymaj Olu!
Spełniaj się :)
Pozdrawiam - Robert B.
Może następnym razem napiszę coś dłuższego :D Dziękuję i również pozdrawiam! :)
UsuńCześć! Z góry uprzedzam: nie traktuj tego komentarza jako obelgę, czy hejt. Chcę Ci szczerze napisać co myślę o Twoim poście, bez zbędnego owijania w bawełnę. Zacznę od tego, że też mam niedoczynność tarczycy, którą zdiagnozowano u mnie jakiś czas temu. Mam na prawdę ogromny biust, sama już nie wiem jaki rozmiar. W każdym razie nie mogę spać bez stanika, mam zbyt przeciążony kręgosłup i generalnie cycki bolą i rozstępy bo kiedyś za szybko urosły i bluzkę kupić ciężko, stanik z resztą też - no generalnie - na pewno wiesz o czym mówię.
OdpowiedzUsuńJestem przy kości ALE nie akceptuję tego. I Ty, w mojej opinii, tak samo nie powinnaś akceptować swojej otyłości. A dokładnie mówię o zdrowiu. Nie dość, że masz chorą tarczycę co już świadczy o złej gospodarce hormonalnej w organizmie i źle prognozuje na przyszłość, to właśnie pracujesz na to, by dorobić się wysokiego cholesterolu, ryzyka zawału serca/zatoru w bardzo młodym wieku, Twoje stawy na pewno już krzyczą z bólu nawet jeśli tego nie czujesz w tej chwili. Zaś od siłowni wymigujesz się za dużymi cyckami, bo tak to zrozumiałam. I tu zaczynam się zastanawiać dlaczego ludzie z poważna nadwagą zawsze mówią o akceptacji, nic o zdrowiu i ryzykiem związanym z otyłością i wymigują się od ćwiczeń? Bo Twoje cycki to nie jest żadna wymówka. Tak samo nie potrzeba trenera personalnego by schudnąć. Owszem, trener może pomóc Ci wyrzeźbić sylwetkę do perfekcji, natomiast Ty sama możesz po prostu zrzucić wagę na tyle, by nie katować kręgosłupa, serca i stawów. Zamieszczając takie wpisy utrwalasz błędny stereotyp o chorych, cycatych laskach z niedoczynnością, które są "grube" i powinny akceptować siebie. Nie.
Jak już pisałam wyżej, też mam wielki biust, jednak jestem w stanie iść na ćwiczenia, coś zrobić z tym, żeby ten biust nie wisiał mi do kolan po 30roku życia. Nikt nie mówi, że masz biegać na bieżnie tak, by cycki uderzały Ci o twarz, albo skakać, robić pompki czy pajacyki. Wystarczy iść przyśpieszonym tempem, użyć orbitreka, wejść na rowerek stacjonarny.... Z Twoich wpisów wynika, że jesteś na prawdę inteligentną dziewczyną, więc nie rozumiem skąd te frazesy, które próbujesz nam wcisnąć? Dwa, nawet przy niedoczynności, otyłość nie bierze się z powietrza. Żeby przytyć trzeba jeść, jeść za dużo. A osoby z tarczycą tyją dwa razy szybciej i dwa razy więcej. Ale to wciąż nie oznacza, iż waga bierze się z wody lub tlenu. To znaczy, że żresz i nic z tym nie robisz. Już tłumaczę dlaczego tak piszę: znowu - na własnym przykładzie.Wiem, że czasem przy niedoczynności ciężko jest zaspokoić głód.Jednak nie chcę przytyć, nie chcę przytyć dla zdrowia. Nie obchodzą mnie chore standardy, wobec których każda laska ma być w rozmiarze 0, sama jestem przy kości ale nie chce dopuścić do tak dużej nadwagi.Mam 24 lata, jestem za młoda by skazywać swoje ciało na trudy noszenia tłuszczu. Mam w poszanowaniu swoją wątrobę, swoje serce. Więc jeszcze raz podkreślam: to co piszesz jest nie fair wobec czytelniczek, jest nieprawdą, a zwykłym tłumaczeniem. Bo łatwiej jest przy ciastkach powiedzieć sobie" przecież jestem chora i tak nie schudnę" a trudniej jest ograniczyć te ciastka i ruszyć się na bieżnię na godzinę. Trzy: akceptujesz siebie, to kim jesteś, to, że jesteś charakterystyczna, że masz coś do powiedzenia, że ładnie się ubierasz i to jest super. Ale akceptując swoją otyłość (która nawet jeśli teraz nie jest chorobliwa, to przy tarczycy może być za parę lat) działasz na swoją niekorzyść. To tak, jakby cukrzyk powiedział, że ma cukrzycę ale to akceptuje, dalej będzie żarł słodycze na potęgo i jednocześnie akceptował cukrzycę. Albo osoba cierpiąca na nowotwór, dalej będzie eksploatować swój organizm i wyniszczać go przy oczywistym całkowitym akceptowaniu swojego raka. Tak samo widzę Twoje podejście. Jesteś młodą, piękna dziewczyną i żal patrzeć jak wielką krzywdę robisz sobie tłumacząc się (przed sobą!) w dodatku w tak banalny sposób. Dodam jeszcze, że Twój wpis odebrałam osobiście ze względu na podobne problemy, które obie mamy, jednak doświadczenie życiowe pozwala mi się całkiem z Tobą nie zgodzić. Gratulują również występu w telewizji i życzę mnóstwo powodzenia na przyszłość :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHej! Dzięki za długie dwa komentarze :) Postaram się jakoś do nich ustosunkować, a najwygodniej będzie mi odpowiedzieć na nie od myślników :)
UsuńCo do akceptowania swojego wyglądu: otyłości / odstających uszu etc wszystko rodzi się w głowie. Myślisz, że zawsze miałam tak, że siebie akceptowałam? Z biegiem czasu pewne poglądy u człowieka się pojawiają, a potem stabilizują. Tak było też i u mnie :)
Co do chorej tarczycy - odziedziczyłam ją po mamie. W rodzinie choruje również ciocia, kuzynka i córka kuzynki. Więc co jak co, ale na to wpływu nie miałam :)
Ja sobie zdaję sprawę z tego, że grożą mi różne choroby, ale powiedz komu one w dzisiejszych czasach nie grożą? Owszem grubsze osoby są w gronie podwyższonego ryzyka, ale to nie znaczy, że dana choroba musi się u mnie rozwinąć. Przykładowo co powiesz o osobie, która nigdy nie paliła a mimo tego zachorowała na raka płuc? A przecież teoretycznie mówiąc to palacze są w pierwszej kolejności po raka płuc.
Uważam, że to zdanie: 'Zamieszczając takie wpisy utrwalasz błędny stereotyp o chorych, cycatych laskach z niedoczynnością, które są "grube" i powinny akceptować siebie. Nie.' mi się bardzo nie podoba :) Czyli wychodzi na to, że obojętnie jaka byś nie byłą - jeśli jesteś gruba, lub chora, lub cycata, a nie da boże gdy masz to wszystko w jednym to już absolutnie nie możesz siebie akceptować. Właśnie tu się mylisz, bo można siebie akceptować. To, że Ty siebie nie akceptujesz to jest Twoja sprawa - tylko szkoda, że marnujesz czas na to żeby nie żyć w zgodzie z własną osobą. Jednak doczytałam, że ćwiczysz, więc jeżeli sprawia Ci to przyjemność to bardzo mnie to cieszy :) Mi ćwiczenia przyjemności nie sprawiają. Sprawiają mi ból i mnie krępują, więc nie możesz mnie do nich zmusić :) Uwielbiam za to pływać :D A co do rowerku to uwierz mi, że też próbowałam, bo miałam nawet u siebie w mieszkaniu. Przy szybkim pedałowaniu biust też skacze :)
Co do jedzenia to zapytaj moich bliskich czy znajomych czy jem dużo czy nie :D Zresztą ja sama wiem najlepiej, że dużo nie jem, ale nie odczuwam potrzeby udowadniania tego komuś. Jedynym chyba minusem jest to, że jem nieregularnie ze względu na pracę.
I strasznie stereotypowo patrzysz, że ktoś "przy ciastkach" mówi o tym, że nie może schudnąć. To tak jak napisałam wcześniej, że niektórzy myślą, że osoby z większą ilością kilogramów stołują się tylko w fast foodach :D
Mnie strasznie rozwala w dzisiejszych czasach jak wszyscy ludzie martwią się o wygląd obcych im osób :) A bo ta za brzydka, ta za gruba, ta ma za jasne włosy, ta jest chora, a ta zdrowa, ta będzie chora, a ta to tylko wpieprza kfc. No ale jeszcze się taki nie urodził co by każdemu dogodził :)
Wciąż uważam, że wyrażaniem swojej opinii krzywdy nie robię nikomu, a tym bardziej sobie tak jak Ty to uważasz :) Również pozdrawiam Cię serdecznie!
Droga Olu, przede wszystkim dzięki za tak obszerną odpowiedź na mój komentarz :) Ja ze swojej strony, tym razem postaram się skrócić swoją wypowiedź jak najbardziej mogę. Ćwiczenia nie sprawiają mi przyjemności, wręcz przeciwnie. W trakcie wykonywania ćwiczeń czuję ból, zmęczenie i podirytowanie. Dopiero po jakimś czasie mam więcej energii i motywacji, aczkolwiek jest to okupione wysiłkiem zarówno fizycznym jak i psychicznym. Jak pisałam wcześniej, mam duży biust, na prawdę bardzo duży, więc wiem jak to jest jak cycki skaczą, skóra się naciąga, cholernie boli a jeszcze inni ludzie się gapią. Nic przyjemnego. I dlatego, choć owszem do niczego Cię nie mogę zmusić i nie zamierzam, wsiadając na rowerek jadę wolniej, na bieżni chodzę- nie biegam. Robię to właśnie ze względu na bolączkę z biustem, na to, że biust mnie krępuje w każdy sposób. Chorą tarczyce również odziedziczyłam po mamie i podobnie jak u Ciebie, u mnie w rodzinie też są przypadku zachorowań. Piszesz, że akceptacja pojawia się w głowie. A zaakceptowałabyś chore nerki i wobec tego- nie leczyła ich? Zaakceptowałabyś niedowład rąk i nie uczęszczała na rehabilitację? Widzę, że nosisz okulary- dlaczego? Nie akceptujesz swojej wady wzroku? Dokładnie tak samo jak z otyłością, która nie "może" a na pewno prowadzi do chorób i niewydolności organizmu. Nie jest tak, że człowiek z nadwagą jest zdrowy, nie. Czeka go wiele problemów, a pierwsze co powiedzą lekarze to: proszę przejść na dietę. Nigdy tego nie usłyszałaś od żadnego lekarza? Czy akceptujesz to, że Twój kręgosłup nosi 20 dodatkowych kilogramów i przez to szybciej się niszczy? Akceptujesz to, że zatykają Ci się żyły, że masz mniej wydolne serce i jesteś dużo mniej sprawna fizycznie? Bo ja, w swoim poprzednim komentarzu nie pisałam o wyglądzie. Gdyby otyłość dotykała tylko sfery aparycji i pozostała bez wpływu na zdrowie, nie czepiłabym się Twojego wpisu :) Czepiłam się bo, w moim odczuciu, dajesz zły przykład- szczególnie młodym dziewczynom. Niestety otyłość to choroba- którą się leczy, z tym nie da się polemizować. I jeszcze a propos akceptacji: nie polega ona na ślepym oddaniu się w ręce losu, akceptacja to dostrzeżenie plusów i minusów, spraw, które utrudniają lub będą utrudniać funkcjonowanie. Akceptacja to miłość do samego siebie, a skoro ktoś kocha siebie, dlaczego nieuchronnie skazuje siebie na cierpienie? Jeśli szanujemy siebie, myślimy o sobie w kategoriach przyszłości to po prostu dbamy o to, by móc być zdrowymi i sprawnymi do końca życia. Nawet pomimo biustu i tarczycy. Widzisz, nie jesteś jedyna z takimi problemami, ja mam dokładnie tak samo i wiem, że da się schudnąć, czyli uniknąć problemów zdrowotnych ściśle związanych z otyłością. I, żeby było jasne, ja nie martwię się o Twój wygląd :) w końcu sama rozporządzasz swoim życiem. Ale zamieszczając wpis na publicznym, ogólnodostępnym blogu powinnaś się liczyć z tym, że ktoś obcy Ci wejdzie tu i postanowi w taki, czy inny sposób odnieść się do tego, co napisałaś. Mnie martwi to ile osób zawierzy Twoim słowom i co dalej z tym zrobi. Bo pozostawienie swojego ciała losowi jest najgorszym możliwym wyborem w czasach śmieciowego jedzenia, śmieciowego klimatu i "niezdrowej atmosfery". Dodam, już na koniec: fajnie, że otyłość nie niszczy Twojego poczucia własnej wartości, że pokazujesz że grubsza dziewczyna może być zadbana i dobrze ubrana- tu jak najbardziej Ci kibicuję. W końcu to, ile ważymy nie powinno wpływać na to, co myślimy na swój temat. Aczkolwiek zdrowie zawsze jest najważniejsze :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa jednak wnioskuje po kolejnym przeczytaniu Twojej wypowiedzi, że mimo całej walki jaką wkładasz w idealny wygląd i zdrowie jesteś w tym wszystkim nieszczęśliwa. Wnioskuje to po tym, że mówisz, że to sprawia Ci ból fizyczny i przede wszsystkim psychiczny. Przykre to. Ja jednak uważam, że powinnaś odnaleźć taką drogę żeby być szczęśliwą z tym co robisz - i w tych ćwiczeniach, które uprawiasz :D
UsuńA gdzie ja powiedziałam, że nie leczę chorób, które mam? :)
I o co Ci chodzi w tym: "Widzę, że nosisz okulary- dlaczego? Nie akceptujesz swojej wady wzroku?" Noszę okulary, bo bez nich widzę słabiej? To coś złego? Hahaha :D wolę okulary niż soczewki kontaktowe. To zdanie mija się z celem, albo nie dokładnie zrozumiałam o co Ci chodzi :)
Widzę wciąż Twoją wielką pewność w tym, że za parę lat będę chora na wszystkie choroby, na którą ludzie plus size są zagrożeni. Powiem tak: pożyjemy zobaczymy :D Kto to wie czy jutro nie potrąci mnie samochód? A może za pół roku tak mnie jebnie, że schudnę 40kg i będę przysłowiowym patyczkiem? Ja nie wiem, co będzie w przyszłości i na chwilę obecną żyję z dnia na dzień, po swojemu, bo tak jest mi lepiej :)
Zamieszczam taki wpis na ogólnodostępnym blogu, bo jest on MOIM blogiem i skoro miałam potrzebę napisania postu takiego, a nie innego to to zrobiłam :) Ja cały czas na swoim blogu piszę o sobie ( egoistycznie? :D ) Nikogo nie namawiam i nie zmuszam do naśladowania mnie i bycia taką jak ja. Zawsze powtarzam, że warto być sobą, a jeżeli ktoś wzoruje się na kimś, lub kogoś kopiuje to jest dość słaby, że nie potrafi utworzyć własnego ja i konsekwentnie trzymać się własnej osoby, a nie ściągać trochę od jednej a trochę od drugiej :D
Mam nadzieję, że zrozumiałaś o co mi chodzi, bo dzisiaj jestem bardzo chaotyczna haha :D
Ja napiszę tak. Jeżeli jest to choroba (niedoczynność tarczycy) nie jest to Twoja wina jak wyglądasz. Według mnie sexy. Nie widać nadmiernej i niezdrowej otyłości. Ale jak to widzą inni... cóż. W dobie plastikowych barbie, wytapetowanych, z cyckonoszami pushup i wypchane skarpetkami, taka moda. Dla mnie, rubensowskie kształty to piękno. Ważne jednak jest zdrowie. Jeżeli człowiek z leciutką nadwagą jest zdrowy, bez nadciśnienia lub innych chorób np. związanych z metabolizmem lub hormonami, czuje się dobrze, akceptuje siebie, dlaczego ma być poniżany i wyzywany od grubasów. Na szczęście "moda" delikatnie się zmienia. Dzięki właśnie takim ludziom jak np. Ty czy Ewa Zakrzewska. Trzeba wychodzić z cienia. Każda osoba jest piękna na swój sposób, a i są osoby, które kochają oponki, większe pupy, uda czy brzuszki. Jeśli za tym idzie jsszcze radość, uśmiech i poczucie wartości to już rulez. Miłe Panie wychodźcie z cienia :) Życzę jak najlepiej :)
OdpowiedzUsuńUbrania też dobrze tuszują pewne rzeczy haha :D Oczywiście ile ludzi tyle gustóW. Ja nie muszę podobać się każdemu. Jednak szanuje ludzi, którzy mają własny gust i nie podążają za tym co akurat jest modne :D Wciąż uważam, że świat jest dla wszystkich. Czy ważysz 40kg czy 90kg to nie ma różnicy. Możesz robić te same rzeczy, bo wszystko jest dla nas :D Pozdrawiam i dzięki za komentarz :)
Usuń;
OdpowiedzUsuńGrunt to mieć dystans do siebie i być szczęśliwą. O zdrowie oczywiście też trzeba dbać, tym bardziej jak są problemy zdrowotne. Ja też noszę okulary i na przykład z chęcią zamieniłabym je na tego typu soczewki https://www.twojesoczewki.com/soczewki-kontaktowe-toryczne/6322-air-optix-plus-hydraglyde-for-astigmatism-3-szt.html , przy astygmatyzmie można je nosić. Myślę, że jak tyle osób osób soczewki nosi, to i ja się nauczę je zakładać.
OdpowiedzUsuń